środa, 20 kwietnia 2016

Przytulasy One-shot

Hej... Tak, wiem jestem wredna, bo nie piszę, ale zrozumcie proszę! Nie mam czasu, a jak przychodzę po szkole i innych dodatkowych zajęciach, jest koło godziny 19:00 i nie mam specjalnie czasu. Do tego dochodzi całą masa sprawdzianów i generalnie mam zasrane najbliższe kilka tygodni. Rozdział powstał z pomysłu Zuzi, po raz kolejny;)  Ja wiem, że nie wyszło tak, jak miało być, ale przebacz!












Nom, to chyba wszystko. A! może uda mi się skończyć niedługo ,,Nieznajomego"... aczkolwiek wątpię.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
W domu Ayami
Uśmiechnęłam się, widząc SMS-a. Czekałam na niego.
Nadawca: Ken
Odbiorca: Ayami
Cześć Ayami. Tak, tak. Ja wiem. Nie pisałem, a ty czekałaś. Przepraszam. Na pocieszenie mogę powiedzieć, że wracam jutro ze szkoły wojskowej. Będziesz czekać?
Idiota! Oczywiście, że będę czekać! Jak każdego, cholernego, dnia!
Nadawca: Ayami
Odbiorca: Ken
Nareszcie! ^^ Bardzo się cieszę! Czekaj o 7:30 na dziedzińcu, ok?
Nie czekałam długo na odpowiedź. Pozytywną. Uśmiechnęłam się.
***
Shit! Że też akurat dziś musiałam się spóźnić! Dla mnie to nic nowego, ale nigdy nikt na mnie nie czeka. Zazwyczaj. No i oczywiście, jak to ja, musiałam na kogoś wpaść na dziedzińcu. Przeturlaliśmy się kawałek, po czym utknęliśmy w dość niezręcznej pozycji. Mianowicie: on -tak, to był, jak się okazało, chłopak - leżał na wybrukowanym płytami gruncie, a ja okrakiem siedziałam na nim, obejmując gościa kolanami w pasie. Przyznam, że nie pamiętam, bym kiedyś była w takiej niekomfortowej sytuacji. Miałam już gotowy komentarz do tego zdarzenia, ale widząc osobę, na którą się przewróciłam, troszku mnie zamurowało. Cud-miód chłopak, umięśniony, kasztanowa czupryna. Na sobie miał tylko czystą (po tym, jak w niego wpadłam już trochę mniej) koszulkę, spodnie moro i ciężkie, czarne buty. No i te oczęta - wpatrywały się we mnie wyczekująco, nawet może trochę rozbawione szmaragdowe ślepia, jak u kota. Nie był to typowy dla tej części kraju hipnotyzujący turkus wzburzonego morza jak u Lysandra, ale czysta, nietypowa zieleń. O jaaaa, ale zajebiste ma te paczadła! Mogłabym tak sobie jeszcze poleżeć, ale po pierwsze: zdałam sobie sprawę, że wgapiam się w niego z otwartymi ustami, jak na ósmy cud świata. Po drugie: Ken! KEN!!! Byłam z nim umówiona, a tymczasem tarzam się z jakimś przystojniakiem. Trzecim i ostatnim powodem były szare, zazdrośnie patrzące zza drzewa tęczówki. Kastiel. Ehh... Kaziu, chyba żartujesz? Jesteś zazdrosny? Dobrze, dobrze, bo powinieneś...
- Eem... chyba moglibyśmy się już podnieść? Wiesz, mi tu bardzo wygodnie, szczególnie patrząc z tej perspektywy, ale trochę dziwnie się czuję. - zwróciłam uwagę z powrotem na szatyna. Trawiłam chwilę jego słowa, gdy zrozumiałam, iż pokładam się na nim zasłaniając mu biustem pole widzenia. Jego słowa mówiły, że wcale mu to nie przeszkadza, ale heloł? Mogłabym się pobawić w rasową sukę i zrobić coś jeszcze bardziej... nieodpowiedniego, żeby zobaczyć jak daleko posunie się rudy sagan. Ale darujmy temu przystojniakowi. Temu drugiemu, nie farbusowi, oczywiście.
- Zboczeniec! - krzyknęłam. - Nie wstyd ci!? - ofuknęłam go.
- Nie. - odpowiedział mi bezczelnie. Grrr. - No coś ty, żartuję. Daj pomogę ci wstać, Ayami. - wyślizgując się spode mnie podał mi rękę. Dżentelmen. No kto by pomyślał. Chyba dopiero teraz dotarło do mnie co się właśnie wydarzyło, bo zaczerwieniłam się gwałtownie przyjmując pomoc.
- T-tak, jasne. I... eee...no, ten, sorry za to wszystko i w og... - zesztywniałam nagle, zrywając się. - CZEKAJ NO! Skąd wiesz jak mam na imię?! - krzyknęłam. Jednym okiem dostrzegłam Violettę wyglądającą przez okno z drugiego piętra, prawdopodobnie z lekcji biologii. Nie zwróciłam na nią większej uwagi, czekając na odpowiedź. A ten tylko uśmiechał się głupio. - No co?!
- Jesteś niesamowita. Myślałem, że mnie poznasz. Błagam, nie zmieniłem się aż tak bardzo! - że what? Nie ogarniam. Zmarszczyłam brwi, myśląc intensywnie. Włosy. Oczy. Wojskowe ubrania. Szkoła wojskowa. Spotkanie. Dziedziniec. Łączyłam gorączkowo fakty, po czym wciągnęłam powietrze nosem.
- KENTIN!!! - wrzasnęłam. Rzuciłam się przyjacielowi w ramiona, zawieszając się mu na szyi, na co ten tylko objął mnie silnymi ramionami i okręcił wokół siebie. Tarmosiłam go za włosy, tak cudownie mięciutkie. Miałam ochotę go spytać o tak wiele, ale jak zawsze zadałam najbłachsze pytanie:
- Co ci się stało? - niedowierzałam, ciągle molestując jego czuprynę. Patrzyłam mu w oczy, co chwila przytulając się do jego ciepłej piersi, upewniając się, że wciąż tu jest.
- Mój ojciec się stał. - skrzywił. - Byłam poddawany dwóm najgorszym torturom: odizolowaniu od ciebie i brakiem ciastek czekoladowych. Chyba teraz zgrubnę nadrabiając braki. - spojrzałam odruchowo na jego brzuch. Płaski. Same mięśnie, zero tłuszczu. Kark mnie połaskotał, co oznaczało, że ktoś się na mnie gapi. Był to czerwony potwór, a jak. Zszokowany przyglądał się nam dwojgu. Rozszerzyłam lekko oczy, gdy spojrzałam na nas z jego miejsca. Moje przyglądanie się kaloryferowi Kena z daleka prawdopodobnie wyglądało, jakbym lustrowała jego... Czerwień pokryła moje policzki. Zielonooki chyba doszedł do tego samego wniosku, bo zaczął się śmiać. Objął mnie w pasie, chyba tylko po to, żeby jeszcze bardziej rozdrażnić czerwonowłosego.
- Ken, nie wkurwiaj jeszcze bardziej Kastiela. - ostrzegłam. Na moje słowa chłopak jedynie prychnął.
- Trudno. Nie boję się go. - teraz dostrzegłam w pełni tę zmianę, która zaszła w moim przyjacielu. Był dużo bardziej pewny siebie, radośniejszy, śmiał się z siebie. Podziwiałam go za to. Nie sądzę, by to tylko szkoła wojskowa go tak zmieniła. Moje rozmyślania przerwał kolejny przytulas z jego strony.
- Chodźmy do parku, co ty na to, księżniczko? - spytał, puszczając mi oczko. Oszołomiona kiwnęłam głową, nie protestując, gdy brunet objął mnie ramieniem. Zostawiłam za sobą dziedziniec, szkołę i kłębki dymu wypuszczane zza krzaków przez wkurzonego Kastiela.

wtorek, 5 kwietnia 2016

Nadal nie wierzę...

Kochani! Dziś nie ma rozdziału, ale w zamian coś, co przed chwilą kompletnie mnie zszokowało! Mianowicie, wchodzę sobie na bloggera i tu nagle BUM! - 1097 wyświetleń! Totalnie mnie to zaskoczyło! Ale wiecie, w takim dobrym sensie;) Czuję się tak mile...eem... połechtana...? Nie mam innego słowa na opis tego, co aktualnie czuję. Przepraszam za brak jakiejkolwiek obróbki, koloru itp., ale piszę z telefonu i ten... no wiecie!:D
Pozdrawiam cieplutko i dziękuję Wam z całego serca!♡