Po długim czasie nareszcie jest! Zmotywowała mnie trochę koleżanka (pozdro Wer:*) i perspektywa długiego weekendu. Niestety, mam problemy z internetem i przez dłuższy (jeszcze dłuższy niż normalnie!XD) czas rozdziały mogą się nie pojawiać. Ech... ,,Wszechświat przeciwko mnie" Już cóż... Jedziemy!
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Minęły już dwa dni, odkąd zaczęły się ferie wiosenne. I odkąd przyjechał Rowan. Ciągle zastanawiam się, czy dobrze zrobiłam mówiąc Rozalii o naszym sekrecie. Coś czuję, że może to poskutkować szeregiem nieplanowanych zdarzeń...
RETROSPEKCJA
Perspektywa Ayami
Wyłamywałam nerwowo palce, czekając aż Rowan przyprowadzi na górę, do mojego pokoju, Rozę. W mojej głowie kołatała się nieustannie jedna, nawracająca myśl: ,,Powiedzieć? Nie powiedzieć?". Poważny dylemat. Naprawdę, przynajmniej w tym przypadku.
- I wiesz... skomplikowane... o nią...
-... poważnego?!... przyjaciółką!... wreszcie!
Słyszałam urywki rozmowy prowadzonej przyciszonymi głosami na schodach. Nadchodzi chwila prawdy...
Perspektywa Rowana
Uścisnąłem krzepiąco ramię Ayami. Wiedziałem jak bardzo denerwuje się przed tym spotkaniem. Zbiegłem na dół po schodach w kierunku drzwi. Powitała mnie jak zwykle uśmiechnięta i perfekcyjnie ubrana białowłosa. Widziałem, że ukrywa niepokój. Rozumiałem ją. Sam zrobiłbym tak samo.
- Hej. Rozalia, prawda? Jestem Rowan. Możesz mi mówić Row. - przedstawiłem się, bo mimo, iż słyszałem o dziewczynie mnóstwo od siedzącej na górze istotki, nie mieliśmy okazji sie spotkać. Otaksowała mnie wzrokiem, jakby oceniając czy jestem godny przebywać w towarzystwie jej najlepszej przyjaciółki.
- Miło poznać. - zastukały obcasy, gdy weszła do domu. Zdjęła lekki płaszczyk, wieszając go na wieszaku. Widać niejednokrotnie tu była.
- Chodźmy na górę. - poprowadziłem ją po schodach. - Aya już czeka. I wiesz, to co chcemy ci powiedzieć jest z deka skomplikowane... - wspinaliśmy się po schodach. Sceptycznie patrzyłem na jej niebotyczne obcasy. - Chodzi głównie o mnie i o nią.
- Nie chcę się nakręcać, ale czy to coś poważnego? Chcę znać całą prawdę. Ayami jest moją przyjaciółką! Widzę, że coś się dzieje. Powiedzcie mi wreszcie! - mówiła podniesionym głosem. Wyczuwałem w nim troskę i niepokój. Nie doczekała się odpowiedzi z mojej strony, bo doszliśmy do drzwi pokoju Ayami. Otworzyłem.
Przez najbliższe dwie godziny odkrywaliśmy naszą przeszłość, nie wiedząc, czy dobrze robimy.
KONIEC RETROSPEKCJI
Westchnęłam. Jechałam akurat ulicą na mojej ukochanej czarnej fiszce trzymając smycz Pierrota. Zwierzak siłą rzeczy ciągnął mnie, jednak raczej mu to nie przeszkadzało. Rowan biegł za nami. Odwracając się widziałam go parę metrów za nami na chodniku. Sport to zdrowie, ale czy on nie przesadza?
W domu rzuciłam smycz w kąt przedpokoju, ciągnąc psa do wanny. Nie bez trudu umyłam go, po czym sama wzięłam prysznic. Wychodząc z łazienki usłyszałam dźwięk przychodzącego SMS-a.
Nadawca: Roza
Odbiorca: Ayami
No heloł. Mam wieści!XD Kastiel, Lysander i Kentin nie dają mi spokoju, bo ciągle pytają kim jest ten ,,Tajemniczy nieznajomy". Dasz wiarę?! KASTIEL! I LYSANDER! Ogarniasz?! Bo ja chyba nie!
Chłopaki? Naprawdę aż tak im to uderzyło do tych ich łbów? Ciekawe... Będę miała kartę przetargowa w razie czego...
Nadawca: Ayami
Odbiorca: Roza
Aż tak? Jeszcze Nata i Armina nam brakuje do kompletu...
Nadawca: Roza
Odbiorca: Ayami
Armin właśnie pisze na FB, więc tylko Nataniela, ale na niego to się raczej nie doczekasz bo wyjechał. -"-
Nadawca: Ayami
Odbiorca: Roza
O lol co tu się porobiło... Muszę to chyba niedługo skończyć... sry idę z Rowanem po żarcie dla Pierr, ale napiszę potem, byoo:/
Nie dostałam odpowiedzi. Westchnęłam.
- EJ, młoda! Leziesz?! - wrzasnął chłopak. Skuliłam się ze zdziwienia, bo krzyk rozległ się zbyt blisko.
- No i czego się tak drzesz?! Idę przecież! - wybiegłam ze śmiechem na ustach, uciekając przed ciemnowłosym. Jak zwykle na marne.
Boże, ile jeszcze mu się zejdzie?! Z gównem się bije w tym zoologicznym?! Niecierpliwie tupałam stopą o chodnik przed wejściem do sklepu. Z nudów powtarzałam część pewnego układu tanecznego.
- Wyginasz się tak dla tego swojego ciula? - dobiegł mnie głos. Jakiś znajomy.
- Kastiel... - zrezygnowany szept uciszył buntownika, jednak coś w jego głosie mówiło, że chciałby powiedzieć to samo. Lysander. Gwałtownie odwróciłam się w ich stronę.
- Odszczekaj to! - warknęłam. Czerwonowłosy jedynie uniósł brwi. Otwierałam usta, żeby coś jeszcze dopowiedzieć, lecz...
- Co kto ma odszczekać? - niski głos Kentina zza moich pleców poznałam od razu. Zielonooki trzymał w ręku pokaźnych rozmiarów psie legowisko. Widać też był w zoologicznym. Jak ja mogłam go nie zauważyć?
- Nie twoja sprawa, dzieciaczku. Idź, bo tu rozmawiają dorośli i taka jedna, a przypadkiem mógłbyś usłyszeć coś niewłaściwego, i co wtedy? - wysyczał przez zęby Kastiel. Zamknęły mu usta słowa Rowana, wychodzącego właśnie ze sklepu.
- Ta taka jedna powinna chyba coś usłyszeć, nie? - miał stalowy głos.
- Och, jaki wrażliwy! Widać, że z byle kim się nie puszczasz. Trafił swój na swego.- ironicznie rzekł rudzielec. Zdziwiło mnie milczenie Lysandra i Kentina. Spojrzenie mojego jedynego obrońcy mówiło, iż gdyby nie trzymał worka z karmą zły skutek miałyby słowa Kastiela.
- Kto by pomyślał, że znasz takie trudne słowa. - parsknęłam.
- Nie gadam z takimi sukami jak ty.
- Powiedział ten, co trzymał się spódnicy Debry! - Ocho! Trafiłam w sedno. Widać było gołym okiem, jak w czerwonowłosym gotuje się krew. Karcące spojrzenie białowłosego mówiło,, O jeden krok za daleko". Jednak ja nie mogłam znosić tego, co mówił.
- Ty mała, pieprzona... - te słowa zdecydowanie nie spotkały się z pozytywnym odzewem - gorzej, przelały czarę goryczy. Rowan złapał go za poły skórzanej kurtki.
- Przysięgam, że jeżeli ZARAZ nie znikniesz mi z oczu, to wylądujesz w następnym miesiącu. - jego głos był gładki i niebezpiecznie spokojny. To stanowiło z niego śmiertelnie groźnego przeciwnika - umysł w najgorszej sytuacji zimny i cięty niczym stal.
Czerwonowłosy jednak ani myślał rezygnować. W jego spojrzeniu tliła się obietnica przyjęcia wyzwania, jakie rzucił mu Row. Już unosił rękę... Ale ja niespodziewanie poczułam przypływ niepohamowanej furii. Wkroczyłam między nich. Wykrzyknęłam słowa, których brakowało od przyjazdu mojego przyjaciela, które rozwiały wszelkie wątpliwości i pozostawiły ich jakby nagich, bez broni.
- Rowan jest moim bratem, idioto!!!
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tymi oto słowami kończę tego One-shota. No i co Wer?;) Mówiłam, że będzie nieoczekiwany zwrot akcji? I co, jest? Jest! Pozdrowienia dla wszystkich, którzy, nawet jeśli o tym nie wiedzą, byli dla mnie motywacją<3
Już sobie wyobrażam ich wszystkich miny xD Chyba najbardziej spalony jest Kastiel, ale w sumie on zawsze jest spalony.
OdpowiedzUsuńBardzo fajny One-Shot
Pozdrawiam :)
Haha masz rację!;D
UsuńDzięki i również pozdrawiam
Zatkało mnie !!
OdpowiedzUsuńSuper one-shoty
Nie myślałaś może nad tym żeby napisać jakieś dłuższe opowiadanie ?
Ja bym z chęciom takie przeczytała w twoim wykonaniu ;)
Jeszcze jak byś dała tam scenki z tych one-shotów no po prostu
CUDO !! <3
Pozdro i weny życzę
Ps daj znać co sądzisz o moim pomyśle ^_~ ^.^ ^o^ ^_^ ^0^
No hey!^^ Dzięki i wgl, czerwienię się itd.:P Co do Twojego pomysłu, to jest całkiem spoko, tyle że ja nie mam za grosz weny na dłuższe opowiadanie. Czasem jest takie - O! - i pomysł. I dlatego to blog z one-shotami. Także ten. Jak będę robić nowego bloga z nowyą - dłuższą - fabułą(bo w tym to fabuły brak), to Cię poinformuję;) Btw to nie mam planu na nowy rozdział, może coś masz?<3 Jak o coś jeszcze chcesz zapytać, to pisz - nie gryzę. Przynajmniej nie moich CzytelnikówXD
UsuńPozdrawiaaaaaaam!
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń