wtorek, 29 marca 2016

Tajemniczy nieznajomy. A może nie? One shot cz.2

Eee... hej? Wraca córka zwyrodniała! Wiem, wiem. Za długie przerwy w pisaniu, ale autorka nie ma po prostu czasu. I jeszcze teraz te święta + brak dostępu do neta... Kurwica idzie człowieka opanować! No nic, bierzem się za rozdział!
A! i jeszcze jedno - tekst pisany kursywą, oznacza, że bohaterowie mówią po japońsku. Mam nadzieję, że każdy, kto choć trochę kapuje języki ogarnął, że to z tego kraju przybywa Ayami. Jak nie, to Ayami to japońskie imię. Nie wiedziałeś, to wiesz!
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Perspektywa Rowana

Wiedziałem, że się ucieszy. To miała być tylko niewinna niespodzianka, bo udało mi się wziąć wolne w pracy, lecz ona totalnie mnie zaskoczyła. Niby codziennie gadaliśmy przez Skype'a, ale, jak widać, to nie to samo. Wiedziałem o tym aż za dobrze, bo to ja jak wariat każdego dnia tęskniłem za nią. Ludzie, którzy nas znali, krzywo patrzyli na naszą zażyłą relację. Mieliśmy to, za przeproszeniem, tak głęboko w dupie, jak tylko się dało. Po prostu cieszyliśmy się sobą nawzajem.
Teraz, idąc za tą ognistowłosą osóbką ulicami nieznanego mi miasta, czułem niesamowite ciepło rozlewające się na sercu. Ech... zawsze tak na mnie działała. Gdy głupi ja wreszcie to zrozumiałem, przestałem się opierać. Zamyślony, nie zauważyłem, że wspominana dziewczyna bacznie mi się przygląda.
- Ty, no ja wiem, że chcesz jak najszybciej zobaczyć mój ,,penthouse'', ale coś mi obiecałeś. - zaczęła, krzyżując ręce na piersiach i stając przede mną. Uniosłem brwi udając zastanowienie.
- No nie wiem, nie wiem... Jesteś pewna? A, no tak! Faktycznie! Tylko co to było...? Czekaj, czekaj! Mam to na końcu języka... - droczyłem się. W końcu parsknąłem śmiechem. - Dobra, to prowadź do tego mono. - pociągnęła mnie natychmiast w prawo, w boczną uliczkę. ruszyłem za nią. Zatrzymała się przed jednym ze sklepów z alko. Ukłoniła się, wskazując mi drzwi. Pokazałem jej język, wiedząc, że jest jeszcze zbyt młoda, żeby coś jej sprzedano. Wskoczyłem lekko po schodkach. Przywitawszy się ze sprzedawcą skierowałem się w kierunku półek. Wyjąłem telefon, uświadomiwszy sobie, iż nie wiem co kupić. Wybrałem numer.
- Czego świętoszku? Nie masz dowodu? - ta jej ironia.
- Nie. Nie wiem co kupić. Sugestie? - spytałem. Nie czekałem długo na odpowiedź.
- Możesz wziąć pół litra czystej, piwo jakieś i ewentualnie sok do piwa. - wyrecytowała. Powinienem siś sprzeciwić. Ale po co? Żeby dostać opierdol? Nieee, nie opłaca się.
- Spoko. Czekaj na mnie. - z tymi słowami rozłączyłem się i prześlizgnąłem się wgłąb sklepu.

Perspektywa Ayami

Parsknęłam. Ten to jest...ech... Czekałam grzecznie pod sklepem. Nie miałam nic przeciwko, bo lubiłam patrzeć z tej perspektywy na duże, francuskie miasteczko. Ze wzgórza na którym położony był sklep widziałam caaaałą, caluśką, podparyską ,,wiochę" - galerie handlowe, między innymi ta, gdzie swój sklep miał Leo. Kawiarnie, parki, nawet Słodki Amoris mi gdzieś mignął. No i oczywiście całe mnóstwo samochodów i innych środków transportu. Przyszło mi na myśl, że podczas nie tak długiego okresu czterech miesięcy pobytu tutaj, zakochałam się w tym zakątku. Oczywiście, tęskniłam za Japonią, ale była ona bardziej jak para wygodnych kapci - dobra w czasie odpoczynku, nic poza tym. Za to Gonesse - to coś zupełnie innego. Porównałabym to do chodzenia boso po różnym terenie, raz po miękkiej trawie, raz po gorących węglach. Dom, z którego tylko wyściubisz nos i widzisz coś nowego, niesamowitego. Ekscytującego. Pięknego. Egzotycznego, ale jednocześnie swojskiego. Ja i to miasto należymy do siebie. Dobrze zrobiłam, zgadzając się na wyjazd do ciotki Nadège*. Stała się moją nadzieją. Na lepszą przyszłość.
Te miłe rozmyślania przerwała mi brudna, klejąca łapa wędrująca po moim udzie. Odwróciłam się gwałtownie. Stanęłam twarzą w twarz z jakimś żulem. Uśmiechał się paskudnie, ukazując znaczne braki w uzębieniu. Zarośnięty, brudny, z przetłuszczonymi włosami. Zionął tanią wódką. Nie przerywał wodzić rękami pod moją spódnicą. Szarpnęłam się. Zacieśnił uścisk, przyciągając mnie do siebie. Mówił bełkotliwie, ledwie go zrozumiałam:
- Nie ruszaj się, maleńka. Chcę się tylko trochę zabawić. Nie piszcz tak, to mnie wkurwia! - warknął. Rzucałam się w jego uścisku.
- Puszczaj mnie! Nie mam zam...- nie skończyłam, bo zasłonił mi usta dłonią. Wiedziałam, że przez jakiś czas jestem w stanie się mu opierać, jednak w końcu stracę siły.
- Do cholery, nie wrzeszcz tak! Zabiorę cię tylko na tyły sklepu... - ostatnie słowa wymruczał chyba do siebie.
- No chyba nie! - rozległ się wściekły głos obok. Chwilę później na szyi pijaka zacisnęła się stalowa dłoń Rowana. Zaskoczona odsunęłam się kawałek. Patrzyłam jak ciemnowłosy uderza lewym sierpowym, puszczając jednocześnie rękę duszącą mężczyznę. Facet odleciał dobre cztery metry dalej. Wiedziałam, że mój wybawca jest silny, niejednokrotnie widziałam go w akcji, jednak to był pierwszy raz, gdy wściekł się aż tak. Podbiegł do mnie natychmiast, przytulając do piersi.
- Już dobrze. Nic ci nie jest? - spytał czule. Potrząsnęłam głową przecząco. Niedługo później ruszyliśmy w stronę domu, nie oglądając się na zakrwawione truchło leżące pod ścianą sklepu. Dotarłszy do domu wybawiciel począł ciekawie się rozglądać.
- No no! Nieźle się urządziłaś! - pochwalił.
- Heh, dzięki. A tak właściwie, to gdzie twoje bagaże?
- Wybłagałem, żeby obsługo hotelu je tu przywiozła. - mrugnął do mnie. No tak, znał adres tylko nie wiedział gdzie to jest. Sprytnie.
- Aha. Sorry, ale idę pod prysznic. Cały czas mam wrażenie, że czuję na sobie łapy tego oprycha. - skrzywiłam się. Pobiegłam do łazienki.

Perspektywa Rowana

Cały czas byłem nabuzowany po tej bójce pod sklepem. Chcąc pozbyć się tego uczucia odkapslowałem jedno z piw. Usłyszałem dźwięk wody. Uśmiech sam wypłynął na moją twarz. Magiczne wrażenie rozwiał dźwięk dzwonka. Odstawiłem butelkę i poszedłem otworzyć. Ujrzałem białowłosego chłopaka z heterochromią. Ubrany w stylu wiktoriańskim.
- Dobry. W czym mogę pomóc? - zapytałem. Chłopak zmarszczył brwi.
- Jestem przyjacielem Ayami. Przyniosłem jej notatki. Wybacz że pytam, ale kim jesteś? - usłyszałem.
- Jestem Rowan, bliski przyjaciel Ayami. Przyjechałem w odwiedziny. - ustaliliśmy, że ne będziemy na razie mówić o naszej więzi.
- Lysander. Mógłbyś ją zawołać? - kolejne pytanie i wyciągnięcie kartek w moją stronę.
- Niestety. Kąpie się. Mieliśmy nieprzyjemną sytuację pod sklepem. Jakiś koleś chciał ją zgwałcić. - skrzywiłem się. Widząc, że białowłosy wytrzeszcza oczy uspokoiłem go: - Nic jaj nie jest. - widocznie się uspokoił.
- Rozumiem. Proszę ją pozdrowić i przekazać jej to. - wręczył mi plik kartek. - Żegnam. - powiedział sucho, po czym odszedł. Dziwny gościu. No nic. Wszedłem ponownie do domu akurat w momencie, gdy mój rudzielec schodził po schodach. Przebrała się.
- Ty wiesz, że zaczęłam rozplanowywać najbliższe dni pod margines szkoły, a przecież jutro zaczynają się ferie wiosenne...? - strzeliła facepalma. Zaśmiałem się.
- Postrzeleniec. Masz pozdrowienia i notatki od gościa z innej epoki. Chyba mnie nie lubi.

*fr. Nadzieja
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Uff... udało się. Planuję jeszcze jedną część, co Wy na to? ;)

niedziela, 13 marca 2016

Zawsze One-shot

Hej kochani;) Przychodzę z kolejnym rozdziałem.  Pisać czy się podobało.  Już wkrótce druga część ,,Tajemniczego nieznajomego''
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Szłam szkolnym dziedzińcem. Wróć - biegłam. No, od początku. Biegłam szkolnym dziedzińcem. Spóźniłam się na lekcję, bo mama poszła wcześniej do pracy i mnie nie obudziła. Shit. Nie dość, że nie zjadłam śniadania, to jeszcze nie miałam czasu się ogarnąć, więc po 3 godzinach snu wyglądałam jak zombie. Prawie cały, skromny czas przed wyjściem poświęciłam na zatuszowanie mojego niewyspania. Nie lubiłam mieć na twarzy dużo tapety, ale są pewne wypadki, podczas których trzeba nagiąć, jak nie złamać, swoje zwyczaje. Wracając do chwili obecnej, to byłam już prawie przy drzwiach szkoły. Już, już miałam wchodzić, ale coś mnie zatrzymało. Konkretnie, była to błękitna czupryna wyzierająca zza drzewa rosnącego niedaleko klubu ogrodników. Doszedł do tego cichy urywany odgłos, jakby...płacz? Dodatkowo zaniepokoiło mnie to, że prawdopodobnie bardzo dobrze znałam właściciela owych włosów i proszę - już biegłam w tamtą stronę. Gdy dopadłam do tego miejsca ujrzałam chyba jeden z najbardziej rozdzierających serce widoków. Dopadłam cicho szlochającego chłopaka:
- A...Alexy?! Co ty tu robisz? I dlaczego płaczesz? Alexy! Powiedz mi, co się stało! - krzyczałam potrząsając nim. On jedynie spojrzał na mnie szklistymi oczami i schował twarz w dłonie, podciągając kolana pod brodę. Nic nie powiedział.
- Alexy... - mój głos złagodniał. - Nie mogę ci pomóc, kiedy nie wiem co się stało. - błękitnowłosy w końcu skierował na mnie swoją uwagę:
- Nic się nie stało. Idź na lekcje. Zaraz mi przejdzie. - tyle. Odwrócił wzrok. Nie mogłam uwierzyć. Ten wiecznie radosny i lepiący się do wszystkich Alexy?! Ten bez przerwy optymistycznie nastawiony do świata Alexy?! Ten, który tyle razy trzymał mnie w ramionach, gdy tego potrzebowałam?! Ten, który prawie codziennie wyciągał mnie na zakupy czy do kawiarni?! Każe mi... odejść?
- Nie ma mowy. Zostaję, dopóki mi nie powiesz co się dzieje. Jesteś moim przyjacielem i tyle razy mnie pocieszałeś. Teraz moja kolej. - powiedziałam. Chciałam dodać coś jeszcze, ale chłopak przytulił się do mnie delikatnie, niepewnie, jakby bał się, że go odrzucę. Zacieśniłam uścisk, przyciskając do piersi (bez skojarzeń proszę, chodzi mi o klatkę piersiowąXD). Na ten gest oplótł mnie ciasno w pasie i znów zaczął płakać. Ale ja nie pozwolę, by płakał.
- Hej... - mówiłam cicho, głaszcząc go po włosach. - Powiesz mi, dlaczego płaczesz?
- Mam dość. Gdy przyjechałem do tej szkoły, myślałem, że ludzie mnie zaakceptują. Nie mówię już o moim charakterze, ale o mojej orientacji. Na początku wydawało mi się, że wszystko jest ok, ale z czasem coraz częściej słyszałem jak o tym rozmawiali. Odsuwali się ode mnie. Dzisiaj Amber, Li i Charlotta na oczach całej szkoły zrobiły ze mnie pośmiewisko. Ale najbardziej zabolało mnie to, że nikt oprócz mojego brata i Lysandra nie stanął po mojej stronie. Dlaczego im aż tak bardzo zależy, żeby mnie upokorzyć...? - mówił cicho, co było do niego niepodobne. Poczułam jak bardzo on potrzebuje teraz mojej bliskości.
- Alexy... - zaczęłam przytulając go mocniej. - Wiem, że to co powiem, może nie być właściwe. Ale ty ZAWSZE będziesz moim najlepszym przyjacielem. Nawet, gdyby wszyscy się od ciebie odwrócili ja zawsze będę przy tobie. Poznałam już twojego brata na tyle, że mimo, iż ma swój świat bez wahania skoczył by za tobą w ogień. Jeśli wszyscy się od ciebie odseparują ja i on będziemy przy tobie. Dlatego nie przejmuj się innymi. Idź przez życie z uniesioną głową, dumny z siebie, bo jesteś wspaniałą osobą Alexy. - powiedziałam. Nie wiedziałam jak zareaguje na moje słowa. Odsunął się ode mnie. Odwróciłam głowę.
- Wybacz. - powiedziałam. Chwilę później poczułam ciepłe dłonie na moich policzkach. Zmusił mnie, bym na niego spojrzała. Już nie płakał. Miał oczy pełne wdzięczności i ciepła.
- Dziękuję. - jedno słowo. I delikatny pocałunek w kąciku ust. - Dziękuję. - powtórzył. Przytuliłam go. - Kocham cię, siostrzyczko. - wiedział, że odbiorę to właściwie.
- To co? Oficjalnie ja mdleję a ty mnie odprowadzasz, a praktycznie kawa i ciacho w galerii? - spojrzałam na niego z ciepłym uśmiechem. Zrobił to samo.
- Z tobą zawsze, siostrzyczko.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam Was za tą wizję, ale ja po prostu ubóstwiam Alexy'ego. Mam nadzieję, że się podobało. Piszcie, kogo chcecie zobaczyć następnym razem.

niedziela, 6 marca 2016

Miłe zaskoczenie, czyli nominacja do LBA!


Kochane moje Czytelniki!
Przychodzę do Was z radosną nowiną, ponieważ zostałam nominowana do LBA! Nie sądziłam, że się tego doczekam (no dobra, nie ja, tylko mój blog). Dziękuję Ci Maru Mi (klik!) !
A teraz o co wgl chodzi -->Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za dobrze wykonaną robotę”. Po przyjęciu LBA należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.”


A oto pytania, którymi uraczyła mnie wyżej wymieniona blogerka;) :
1. Co lubisz robić w zimne dni? Czytać pod kocykiem z kubełkiem kakałko;D
2. Co byś chciała dostać od swego najlepszego przyjaciela? Jeżeli od przyjaciela, to przyjaźń, wierność i zaufanie.
3. Twoje ulubione słodycze? Wszystkie. T.T
4. Czy lubisz bajki Disneya? Jeśli tak, to jakie? Nie, nie lubię. Wolę anime.
5. Jakimi wartościami starasz kię kierować w życiu? Szczerością, własnymi poglądami.
6. Trzy Twoje ulubione piosenki?
Skillet - ,,Awake and Alive"
Skillet - ,,Hero"
Mustang - ,,Nigdy nie ulegnę''
7. Z jakimi dodatkami lubisz pizzę? Ananas, szynka, kukurydza.
8. Jaka jest Twoja ulubiona książka? Za co ją lubisz? Pff... Uwielbiam wiele (chyba wszystkie), ale najbardziej chyba serię ,,Szklany Tron". Za co? Za tematykę, czyli fantastyka/romans, za treść, w której autorka genialnie wykreowała postacie i ukazała ich emocje. Ogólnie to chyba za całokształt.
9. Kto jest Twą inspiracją/autorytetem? Nie mam takiej osoby. Kieruję się własnymi poglądami i uważam, że nie powinniśmy się na nikim wzorować, bo zakłóca to naszą wyjątkowość.
10. Co myślisz o plastykach/muzykach? Szanuję ich i to bardzo. Sama nie mam za grosz zdolności artystycznych, więc podziwiam innych.
11. Czego się obawiasz?Obawiam się pająków. I ciasnych przestrzeni. Tak właściwie, to się ich boję. Panicznie.


Oki. teraz osoby, które ja nominuję. Nie ma ich na pewno 11, ale to dlatego, że ciężko mnie zadowolić:



  



kinga - chan ( klik! ) Jimi Su ( klik! )

Domi Nikaa ( klik! )

I teraz coś, na co absolutnie czekam, czyli moje pytania:

1. Czy czekasz w tym roku na jakąś premierę/ekranizację? Jeśli tak, to na jaką?
2. Co najbardziej lubisz jeść podczas oglądania filmu?
3. Introwertyk, ekstrawertyk czy ambiwertyk?
4. Lubisz spędzać czas na dworze, czy wolisz siedzieć w domu?
5. Do jakiego kraju najchętniej byś się wybrała? A może już gdzieś byłaś?
6. Dlaczego prowadzisz bloga?
7. Wolałabyś mieszkać w domu czy w bloku?
8. Po skończeniu 18 lat od razu się wyprowadzasz lub się wyprowadziłaś?
9. Lubisz odwiedzać bibliotekę?
10. Preferujesz torby czy może plecaki?
11. W skali od 0 do 10, jak bardzo cieszysz się z nominacji?



sobota, 5 marca 2016

Tajemniczy nieznajomy. A może nie? One-shot cz.1

Hejka Wam!! Rozdział napisany dla Zuzi, mojej czytelniczki;) Pozdrawiam cieplutko.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Ayami siedziała znudzona na lekcji WOS-u. Patrzyła za okno, starając odciąć się od otaczającej ją klasy i pytających spojrzeń Lysandra siedzącego obok niej. Czy oni nie widzą, że nie chce tu być, a oni jedynie pogarszają sytuację?! Ech... Ludzie...
Jej myśli przerwało śmiałe pukanie do drzwi sali. Dyrektorka, której przerwano wykład, spojrzała zirytowana w ich stronę i zezwoliła na wejście. Oczom klasy ukazał się uśmiechnięty chłopak. Ciemnobrązowe, proste włosy, kasztanowe oczy, brzoskwiniowe usta. Ubrany był w powycierane jeansy, czarną koszulkę i buty sportowe, zaś na nadgarstku miał mnóstwo sznurkowych bransoletek. W lewym uchu miał czarny kolczyk. Nie mógł mieć więcej niż 20 lat. Na jego widok, obojętna dotąd na wszystko pomarańczowowłosa dziewczyna siedząca w ostatniej ławce, gwałtownie się wyprostowała, wytrzeszczając na niego oczy. Młody mężczyzna udał, że tego nie widzi i uprzejmie rozpoczął konwersację z władzą najwyższą tej oto pięknej placówki:

- Dzień dobry. Czy rozmawiam z dyrektorką tej szkoły? - spytał. Mówiąc to, nie spuszczał oczu ze starszej kobiety.
- Tak. Mogę się dowiedzieć, o co chodzi? - kobiecina dzielnie starała się nie ulegać jego spojrzeniu.
- Mógłbym z panią porozmawiać na korytarzu? Zajmę dosłownie chwilę. - znów uśmiech. Tym razem kobieca strona starej kociary wzięła górę. Odwzajemniła gest.
- Oczywiście. Ale proszę pamiętać, że prowadzę lekcję.- nie otrzymała odpowiedzi, lecz wyszła. Tuż przed zatrzaśnięciem otworu wejściowego do jaskini złych potworów(czyt. uczniów) Ayami wyłapała ciepłe spojrzenie chłopaka skierowane w jej stronę. Wraz z zamknięciem drzwi rozległy się podniecone szepty uczniów. Amber&Friends knuły, jak by tu ,,upolować", bądź, jak kto woli, ,,zaliczyć'', przystojniaka. Kastiel miał jak zawsze wyjebane na wszystkich, więc nawet nie przerwał ,,poobiedniej drzemki". Lysander w zamyśleniu stukał się długopisem po wardze. Nie zdziwiłoby pewnie nikogo, gdyby nie zauważył wyjścia dyrektorki. Rozalia, z rumieńcami na twarzy, posyłała jej znaczące, niesłyszalne wiadomości typu:




,, Widziałaś?! WIDZIAŁAŚ?! Mrugnął do ciebie! Podobasz mu się! Na pewno! Ja się nie mylę w takich sprawach!"
Bosz... Ona na pewno jest całkowicie normalna?
Jedynymi, którzy, nie licząc Kasa, nie uczestniczyli w klasowej bijatyce słownej byli Nataniel i Melania. Spoglądali, zniesmaczeni zapewne jego ,,wulgarnym" wyglądem, w drzwi, bojąc się chyba o życie dyrki. W końcu, kobieta weszła z powrotem do klasy.
- Dobrze. Ayami, możesz iść. - rzekła, siadając za biurkiem. Wspomniana dziewczyna wpierw nie poruszyła się, potem zaś zaczęła się w biegu pakować.
- Podrzucisz mi później notatki? - spytała szeptem zdziwionego Lysandra. Uśmiechnęła się, widząc skinienie głowy.
- Dzięki. - po tych słowach wybiegła z ławki, nic nie mówiąc. Ignorowała przy tym spojrzenia kolegów z klasy. Amber - ,,TY?! Niemożliwe!!!", Nataniel - ,,Boże, pewnie ją zepsuje..." oraz Kastiela - ,,Ty? Niemożliwe, żebyś uwiodła takiego kogoś. Nie wierzę ci.". Nie możemy też zapomnieć o naszej Rozalii, która rozemocjonowana patrzyła w ślad za przyjaciółką - ,,Ty! Nie wywiniesz się od tłumaczeń!!!". Oj...

Ruda nie patrzyła jednak na nich. Zatrzasnęła szczelnie drzwi i rzuciła się na ciemnowłosego.
-Rowan! Boże, jak się cieszę, że tu jesteś! Cholera! - mówiła, tuląc się do niego. On ze śmiechem pocałował ją w policzek.
- To co? Pokażesz mi ten swój dom? - padło pytanie z jego ust. Plus uśmiech, a jakże.
- Jasne! - dziewczyna objęła go w pasie, prowadząc korytarzem. - Wstąpimy po drodze do monopolowego?