piątek, 4 grudnia 2015

Terapeuta Lysander cz.1

Hej! Pierwsze opowiadanie nie będzie one-shotem, planuję je na 3-4 części. Miłej lektury!

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


- Jestem! - krzyknęłam. Weszłam do kuchni, szczerząc zęby. W końcu, nie codziennie dostaje się piątkę z testu. Lecz uśmiech zamarł mi na wargach, gdy zobaczyłam osobę siedzącą przy stole.

- Boże, jak ty wyrosłaś! - krzyknął ciemnowłosy mężczyzna. Nie. Nie, nie, nie! To nie może być on! To niemożliwe! On powinien teraz siedzieć w więzieniu! To nie może być prawda!!!

- Poczekaj! Pogadajmy. - powiedział wstając, i zbliżając się do mnie. Jakim cudem on wszedł do domu?!

- NIE!!! Nie dotykaj mnie! Wynoś się stąd! Nie chcę cię więcej widzieć! - krzyknęłam cofając się. - Spieprzaj! Nie chcę cię znać!!! - wrzeszczałam. Zmarszczył gniewnie brwi.

- Co to za słownictwo moja panno?! Jak ty się wysławiasz?! - podniósł głos. Przeszło mi przez myśl, skąd jest taki pewien, że wciąż jestem panną.

- Nie! Będę mówić jak chcę, kiedy chcę i do kogo chcę! Ty nie jesteś wyjątkiem! - znów się cofnęłam. Wiedziałam, że nie panuje nad emocjami. I nie myliłam się. Uderzył mnie. Poczułam jak paznokcie gładko przechodzą przez skórę, i zostawiają piekące ślady. Upadłam.

- To cię nauczy, jak odnosić się do starszych.

Wstałam. Odwróciłam się, nim zdołał mnie złapać i wybiegłam. Przez zasłonę łez nic nie widziałam, i nie zorientowałam się, że biegnę w stronę parku. Dzięki mojemu ogromnemu szczęściu potknęłam się o coś, i runęłam na wydeptaną ścieżkę. Ciągle szlochając, nie zwróciłam uwagi na rozdarte kolana, i pobiegłam dalej. O tej porze nikogo już nie było, więc nikogo nie zdziwiła ranna, brudna, płacząca dziewczyna. Przynajmniej tak myślałam, dopóki na kogoś nie wpadłam.

- Przepraszam. - wyszlochałam i spróbowałam się wyrwać. Bez skutku. Otworzyłam oczy z przerażenia, a przed oczami stanęła mi wściekła twarz mojego prześladowcy. Szarpnęłam się gorączkowo, próbując się wyswobodzić, niestety nadal z daremnym trudem. Tak już miałam, że jak ktoś mnie dotykał, to widziałam twarz Adriano, przez co nikt nigdy się do mnie nie zbliżył.

- Ayami! Ayami!!! Obudź się! Powiedz mi, co się stało!!! - znieruchomiałam, słysząc znajomy głos. Powoli odwróciłam się, i napotkałam zmartwione spojrzenie dwukolorowych tęczówek. No tak, Lysander, i te jego nocne spacery. Co on, wampir jakiś?! To NIE JEST normalne!

- Lysander, p-puść mnie! Ja... ja muszę uciekać! On...on wrócił! Teraz nie mogę już wrócić! Muszę uciekać! - szeptałam jak mantrę, wodząc po parku obłąkanym spojrzeniem, jednocześnie znów się szarpiąc.

- Czekaj! Powiedz mi o co chodzi! Kto wrócił?! - spytał. Spojrzałam na niego z przerażeniem wypisanym na twarzy.

- Mój ojciec.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Jest pierwszy rozdział! Proszę o komentarze:)    


2 komentarze:

  1. Ciekawie się zapowiada! Szkoda tylko, że pierwszy rozdział taaaaki krótki. Znając życie, ojciec w przeszłości znęcał się nad główną bohaterką >wow, ale jestem mądra<
    Czyli, że opowiadanie jest o Lyśku...? Nigdy nie widziałam takiego, w którym główna bohaterka podrywałaby... Armina? >załamka<
    Komentarz byłyby dłuższy, gdyby nie fakt, że jestem w szkole, na matematyce. W sali matematycznej nie ma komputerów. Jej.
    Pozdrawiam i lecę czytać kolejny rozdział >w<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hej:) hmm... jest to blog, na którym to WY mówicie mi, co pisać, więc jeżeli tak, to napiszę jakiś rozdzialik o Arminie. Cieszę się, że choć jedna osoba czyta moje wypociny:) pozdrawiam ciepło

      Usuń